Archiwum

Tag Archives: wino z Biedronki

Sol Real (Biedronka, 12,99 pln) to kolejne wino, które Sommelier Poleca. O tej porze roku Vinho Verde w tej cenie to samograj, Anjos już zniknęło z półek, a zastępuje je kolejne wino z przezroczystą etykietą.

solreal2W kieliszku lekko musuje, pachnie cytrusami, kwaśnym jabłkiem i proszkiem do prania. W smaku, wyraźna cytrusowa kwasowość, muśnięcie cukru i jabłko antonówka, choć to wszystko jest płaskie i nieco nudne.

Nie jest to złe wino, lubimy w nim kwasowość i lekkość Verde, ale chemiczna nuta i przemysłowo zaprogramowany brak głębi sprawia, że jest to wino co najwyżej przyzwoite. 3/6.

Nic nie budzi takich emocji w winiarskim światku jak nowe wina w ofercie Biedronki. A kiedy sommelier owada proponuje wino z gorącego regionu Hiszpanii – Jumilli, emocje sięgają zenitu. Boże, jak tu cokolwiek napisać, tak mi się ręce trzęsą…

casteldejumilla

Castillo de Jumilla (Biedronka; 16,99 pln) od Bodegas Bleda to wino jakościowo przystające do tego, do czego przyzwyczaił nas żółto – czerwony market. W kieliszku dość jasne jak na monastrell, pachnie ciemnymi owocami, trochę jeżyną, trochę wiśnią. W ustach zdecydowanie „naprzód owocu” i choć ciężko w tym pewnym rozwodnieniu doszukać się niuansów ziemistych czy mięsnych, takich typowo monastrellowych, to jest całkiem smacznie. Kwasowość wyraźna, ale nie bardzo wysoka, tanina obecna, ale dość miękka.

Ogólnie jest to niezłe wino, marketowo poprawne i warte swojej ceny, smaczne i łatwe do picia, ale jako monastrell pozostawia wiele do życzenia. Nie ma tu tego monastrellowego pierdolnięcia owocu i kwasowości, jest grzecznie, pospolicie i dla każdego. Fani szczepu muszą szukać gdzie indziej i płacić co najmniej dwa razy więcej. Jak na wino z marketu daję jednak sporo, bo 4,5 na 6.

terra antigaTerra Antiga Vinho Verde (12,99 pln) w kieliszku jest bladożółte, prawie przezroczyste, delikatnie musujące. W nosie na początku apteczne, pachnie rozpuszczoną aspiryną, potem zapach zanika i nie ma już nic. W smaku nieco nieszkodliwej kwasowości, coś jakby cytrus i to już wszystko. Nie wiemy, czy to jest to samo wino, które w ofercie mają Marek Kondrat i 6 Win, bo nie robiliśmy porównania, ale choć etykieta wygląda identycznie, to inny poziom alkoholu każe przypuszczać, że w butelkach w Biedronce jest jakaś inna seria, albo zupełnie inne wino. Nasza ocena to 3/6 i to tylko dlatego, że od Verde się dużo nie wymaga.

f'ozF’Oz 2012 (16,99 pln) to wino całkiem smaczne, młode, ale dość dobrze ułożone, o czystym, smacznym owocu – aronia i śliwki na pierwszym planie. Proste, ale przemyślane. Kwasowość mogłaby być wyższa, ale ogólna ocena jest pozytywna – 4/6.

paco do monsul brancoPaco do Monsul 2012 w wersji białej to wino bardzo aromatyczne, o dominującej nucie muszkatowej, kwiatowej, różanej i słodkiej. W smaku proste, owocowe, o wyraźnej kwasowości, choć wydaje się być zdecydowanie mniej wytrawnym niż jest w istocie. Końcówka goryczkowa. Jak dotąd najlepsze z degustowanych przez nas win białych z tej oferty – 4/6.

estevaCasa Ferreirinha Esteva Douro 2011 (17,99 pln). Nie byliśmy w stanie nic zrobić, żeby stało się winem pijalym bez wrażenia udręczania się. Przy pierwszym kontakcie jest niepoukładane, ziemiste, owoc toporny, a wszystko dzieje się w wyziewach alkoholu. Napowietrzamy, przelewamy, odstawiamy je na dobę i degustujemy ponownie. Tym razem pojawia się dość ładny zapach, czuć maliny i jeżyny, ale w ustach wciąż jest mało owocowe, kwasowej świeżości nie stwierdza się, za to od razu atakuje potężna fala goryczy, która ciągnie się w nieskończoność jak średniowieczne tortury. Nie podoba się. Ocena 2/6.

alandra

Esporao Alandra Branco 2012 (14,99 pln) to wino, które nie zachwyca. W nosie mało czegokolwiek, w ustach niska kwasowość, przez co wino wydaje się płaskie i nieciekawe. Na średnio – długim finiszu nieco delikatnej goryczki, która nie ratuje sytauacji. Bez większych wad, ale i bez nerwu. Wieje nudą na naciągane 3/6.

titular brancoTitular Branco 2012 Dao za niecałe 15 złotych w zapachu prezentuje nuty jabłkowe i kwiatowe, dość charakterystyczne dla malwazji, ale bardzo wątłe jak na ten szczep. W ustach zauważalna, niewysoka kwasowość, w miarę smaczny, jabłkowy owoc i nieco goryczki i białego pieprzu w dość długiej końcówce. Jest więc dość dobrze – 3,5/6.

Po orbicie naszych zainteresowań krążą głównie wina w okolicach 20-40 złotych, których zwykle szukamy w sklepach winiarskich, ale jak tu przejść obojętnie koło Biedronki, która wrzuca na półki całe mnóstwo win Portugalskich, z których część pochodzi od znanych producentów, a wszystko to w przystępnych cenach? Nie da się. Idziemy na zakupy.

monsar_trincMonsaraz Trincadeira 2012 ma dość intensywny, słodkawy, śliwkowy zapach. W ustach mocne, owocowe, z wyczuwalnych alkoholem i słodko – dżemową nutą. Na finiszu może i pojawia się nieco goryczki, ale ciężar wina przesunięty w stronę słodkawych rejestrów powinien przypasować polskiemu podniebienu. Do wzięcia za niecałe 20 złotych. Ocena 4/6.

paco do monsul 2011 horPaco do Monsul 2011 od cenionego producenta, Vallado, dostaniemy w takiej samej cenie. Wygląda na to, że jest to kojena odsłona Quadrifolii 2010, bo wino w zapachu jest praktycznie nie do odróżnienia, a w ustach jest podobnie lekkie, owocowe, o niedominującej kwasowości i asertywnych taninach, choć mamy wrażenie, że wszystko jest nieco okrąglejsze i bardziej harmonijne (czyżby beczka?). W sumie jest to bardzo dobre wino i już zaczęliśmy robić zapasy na zimę. Ocena 5/6.

fonte da serrana horFonte da Serrana 2012 to kupaż tempranillo i trincadeiry w stosunku 3:2. Wino ma sporo świeżości, wręcz delikatnie musuje na języku, jest dość lekkie i wyraźnie kwasowe. Owoc nieco toporny, a taniny młode i nieokrzesane. Na finiszu wyraźnie goryczkowe, ale ogólnie wino może sie podobać, zwłasza za niecałych 15 złotych. Warto je dość mocno schłodzić. Ocena 3,5/6.

felix rocha89 butelek po 89 punktów każda zalega na półkach. Tanie chianti nie zdążyło się jeszcze dobrze zestarzeć i zakurzyć, a od czwartku pokrywać patyną będą się bordosy. Kiedy pierwszy raz wszedłem do osiedlowej Biedronki rok temu był tam jeden regał z winem i wydawało mi się, że to dużo. Dziś wino wydaje się zajmować jedną czwartą powierzchni sklepu. Polacy naprawdę zaczeli pić wino?

Tanie wina importowane z Włoch tylko wyjątkowo są dobre, z Francji rzadko, z Hiszpanii czasami, a z Portugalii nawet często. Ta uproszczona reguła to pochodna cen i sytuacji gospodarczej w tych krajach. Włoskie wino za 5 euro? Tak, ale tylko na miejscu. To jest też pewnie jedną z przyczyn klęski jakościowej włoskiej promocji w Biedronce. Nowa, francuska, ze wstępnych ocen wydaje się być tylko trochę lepsza. Instytut pozostaje na razie przy sprawdzonej Portugalii.

Felix Rocha 2011 Colheita Seleccionada (Biedronka, 20 pln) to kupaż tempranillo, touriga nacional i alicante bouschet i najwyżej pozycjonowane wino producenta odpowiedzialnego między innymi za kiepską Tovę. Najwyżej pozycjonowana flaszka za 20 złotych, hmm… Kolor ciemny i głęboki. Skoncentrowany jak Garri Kasparow w meczu z Karpowem. W nosie ciemne czerwone owoce, umiarkowanie intensywne oraz nuta wanilii i karmelu (wino spędziło  6 miesięcy w beczce). Usta w pierwszej chwili słodkawe, potem pojawia się kompotowy, lekko rozgotowany owoc. Finisz długi,  pikantny, mocarny i rozgrzewający.

Całkiem przyzwoita marketowa butelka. Wino powinno odpowiadać polskiemu podniebieniu ze względu na odrobinę słodyczy oraz tak lubiane nuty beczkowe.

alqueva

Po kiepskiej, w ocenie osób piszących o winie, ofercie win hiszpańskich, w Biedronce nastała jeszcze gorsza oferta win włoskich. Na razie nie zamierzamy jej testować, ale sprawdzimy jak „robak” się miewa w kategorii, w której zawsze był mocny, czyli niedrogich win portugalskich. Do analizy bierzemy wino Encostas Alqueva Reserva (Biedronka, 15 pln) z Alentejo. Czy jest to, jak podejrzewamy, reserva tylko z nazwy? I czy jest to w ogóle dobre wino? Zaraz się przekonamy.

Z tego, co wyszperaliśmy w necie na to wino złożyły się szczepy moreto, aragones (czyli tempranillo) i trincadeira. W nosie… prawie brak nosa. Skąpy aromat suszonych śliwek i zauważalny alkohol. W ustach jest owoc, może trochę ugotowany, jest sporo piachu i jest tanina. Kwasowości nie za wiele. Na szczęście nie uświadczamy też ani grama wiórów dębowych, nut łodygowatych, ani mokrego kompostu czy tytoniu.

Nic szczególnego, reserva, która nie smakuje jak reserva, ale nie smakuje też jak coś, co na siłę chciałoby tę reservę udawać, jak jakiś pożal się Boże Vespral. Nie jest to złe wino. Da się wypić i nawet fajnie połączyło się z pikantną potrawą z kurczakiem i soczewicą. W temacie niedrogich win z Portugalii Biedronka daje radę. Choć musmy odnotować, że jednak warto dorzucić kilka złotych i wziąć Quadrifolię.

pagos godelloPrzeczekaliśmy w Instytucie nową (no, już nie bardzo) ofertę Biedronki, by zamiast rzucać się na nieopisane jeszcze flaszki, wybrać creme de la creme zrecenzowane przez mądrzejszych od nas i delektować się nim w pełnym słońcu nadchodzącej wiosny. Według wielu najlepszą butelką okazało się Pagos del Galir (25 pln, Biedronka). Kupiliśmy od razu dwie.

Zapach jest średnio intensywny, dominuje w nim nuta przypieczonego chleba, wyczuwamy nieco kwiatów i ślad brzoskwiniowego owocu. W ustach kwasowość średnia, owoc dość płaski, goryczkowy, wyraźnie przebija się alkohol (13,5%).

Poprawne, ale bardzo przeciętne wino. Po euforycznych opiniach bombardujących nas z sieci i z „Przekroju” jesteśmy lekko rozczarowani. Może to jakaś gorzej przechowywana butelka, a może oczekiwania nam wzrosły. Mamy jeszcze jedną butelkę, sprawdzimy.

W tytułowym, jakże błyskotliwym a przewrotnym pytaniu nie chodzi nam o całkiem niezłego bloga, na którego bez wątpienia warto czasem zajrzeć, co sami również czynimy. Chodzi o to, co producent, dystrybutor albo importer nakleja na butelki. Czy warto się wczytywać w kontretykietki i jakich użytecznych informacji możemy się tam doszukać? Instytut w swojej dogłębnej analizie postara się poszukać odpowiedzi na to pytanie.

Ilość informacji zawartych na kontretykiecie może wahać się od zupełnego minimum, jak na tym regionalnym Chianti, które nie ma ambicji bycia winem międzynarodowym:

krótko i na temat

albo na tym langwedockim Piquepoul’u:

minimalizm

przez uporządkowane i estetyczne, takie jak

estetycznie i uporządkowanie

aż po wina z Lidla, na których mamy ten sam natłok informacji w kilku różnych językach:

jestem takim wspaniałym winem

Szczytem technicznego ekshibicjonizmu są kontretykiety burgundów od Nicolasa Potela, gdzie znajdziemy nawet poziom trans-resweratrolu i współrzędne GPS winnicy.

No własnie, co z tego wszystkiego jest tak naprawdę przydatne i jakich informacji warto szukać, stojąc przez półką w sklepie?

Sakramentalne i powtarzane jak mantra „pasuje do czerwonych mięs i serów” traktujemy jak wypełniacz miejsca. Jesteśmy w Polsce, tu się nie je deski serów na przystawkę i owoców morza na drugie. Dlatego na porady kulinarne z etykietek patrzymy z przymrużeniem oka i czekamy kiedy wreszcie na alzackim rieslingu przeczytamy, że pasuje do schabowego, sałatki z majonezem i smażonego karpia, a na chianti, że jest dobre do ruskich pierogów, kebaba i bigosu. No i pamiętamy, że do śledzia tylko wódka.

Poziomem alkoholu też nie warto sobie zawracać głowy, no chyba, że są to jakieś skrajne wartości, np. mniej niż 8, albo więcej niż 16%. Nierzadko zdarza się, że solidne 14,5% alkoholu jest pięknie wtopione w wino, a 12,5% wali po nozdrzach spirytusem, mówiąc obcesowo. Jeśli znamy takie trudne słowo jak szaptalizacja, to możemy zacząć się bawić w analizowanie poziomu alkoholu w winie w zależności od jego pochodzenia itd. Ale dopóki nie chcemy podawać wina gościom szczególnie wyczulonym na ten parametr, możemy go sobie odpuścić.

O tym, że patrzymy na szczep i region pisać w zasadzie nie trzeba. Szczep – bo szukamy tego, co lubimy lub chcemy poznać, region, bo… no właśnie. Wina z Doliny Rodanu, Dao, wielu regionów Hiszpanii, czy Langwedocji uchodzą za dobre i tanie, choć nie jest to regułą. Inaczej sprawa ma się w przypadku wielkich apelacji, takich jak Chateauneuf-du-Pape, Barolo czy Chablis. Popularna w wielu dyskontach strategia umieszczania w ofercie sławnych etykiet w niskich, jak na nie, choć relatywnie wysokich, cenach, to głównie marketing, a dla nas zabawa typu high risk – high reward. Jeśli Brunello di Montalcino za 70 pln okaże się być dobrym winem, oddającym charakter regionu, to super, wygraliśmy. A jeśli nie, to jesteśmy o 70 złotych, albo o dwa-trzy niezłe wina z Cotes-du-Rhone ubożsi. Dlatego w Instytucie nie podniecamy się szatonefem za 50 złotych. Raz daliśmy się nabrać, od teraz czytamy blogi i uczymy się na cudzych błędach, nie swoich.

W Instytucie zwracamy uwagę przede wszystkim na producenta. To oczywiste, że większości nazwisk nie znamy, ale nie o to chodzi, by kojarzyć winiarza z twarzy i nazwiska. Gros wina dostępnego np. w dyskontach to wina z winogron zbieranych gdzie indziej niż są winifikowane i jeszcze gdzie indziej butelkowanych. Nierzadko jako producent figuruje ciąg niewiele mówiących literek i cyferek. Może to oznaczać, że wino z krzaka do butelki przebyło długą i krętą drogę, może też oznaczać, że ktoś skupuje i przerabia gorsze winogrona z lepszych apelacji, by sprzedawać je jako Chianti czy Montepulciano d’Abruzzo. Te wszystkie zabiegi nie wpływają korzystnie na jakość wina. Kupując wina od konkretnego producenta mamy większą szansę trafienia na dobre, charakterystyczne wino, nawet za niewielkie pieniądze. Dobry przykład to Quadrifolia z Biedronki czy Saxa Loquuntur z Lidla, wina do dostania w okolicach 20 złotych, o sprawdzonej i ustalonej renomie na polskim rynku. Oczywiście nie ma reguły, bywa że znana apelacja od tajemniczego „R.E. 29.05.300 CAT” za kilkanaście złotych okazuje się być niezłym winem. Z doświadczenia jednak wiemy, że jakość takiego wina może zmieniać się dramatycznie z butelki na butelkę.

Czy czytamy notki degustacyjne? Nie, szkoda czasu. Na Carlo Rossi nie przeczytamy, że wino, choć bez większych wad, to jest rozwodnione i totalnie pozbawione charakteru. Notki degustacyjne to lepszy lub gorszy marketing i wypełniacz miejsca, nic więcej. Co zatem czytamy? Winne blogi! Okazje w stylu świetnego Primitivo za 10 złotych z Biedronki zdarzają się raz na pięćdziesiąt etykiet, mała szansa że nasz portfel wytrzyma takie poszukiwania, za to niezniszczalne wątroby winnych blogerów z pewnością zniosą ten wysiłek cierpliwie i z godnością. Ufajmy im, bo choć czasem błądzą we mgle, to zwykle wiedzą co robią i co piją.

Podsumowując:

W Instytucie zwracamy uwagę na:

1. Szczep

2. Region

3. Producenta

Raczej olewamy:

1. Notki degustacyjne

2. Poziom alkoholu

Do wina zniechęcą nas:

1. Ciąg literek i cyferek zamiast nazwiska producenta

2. Wielka apelacja w podejrzanie niskiej cenie

3. Złocone paski, szlaczki i literki, drogi Lidlu.

marques de carrionMarques de Carrion 2008 Rioja Crianza (20 pln, Biedronka) okazało się być dużo lepszym winem niż się spodziewaliśmy. Kupione dawno temu czekało na degustację, którą odwlekaliśmy, nie chcąc mieć do czynienia z tanią wanilią, kompostownikiem i kapuchą, aż wreszcie otworzyliśmy je do grillowanego mięsa.

W nosie może ślad taniej beczki, ale poza tym nie ma się do czego przyczepić, dużo słodkiego owocu, wiśnie i truskawki. W ustach pełne czerwonych owoców prosto z ogrodu, soczyste i wybitnie pijalne. Po prostu pyszne.

Może trafiliśmy na najlepszą butelkę w serii i otworzyliśmy ją w najbardziej odpowiednim momencie, a wino sprawiło nam niespodziankę. Fantastyczny towarzysz posiłku i zwycięzca w kategorii „najlepsze z biedry”, który zdystansował nawet chwaloną Quadrifolię. Pobiegliśmy po więcej, ale była już tylko jedna, ostatnia butelka.

Update (31.03.2013): Otworzyliśmy tę drugą butelkę. Była wybitnie kwasowa, „zielona” i łodygowata. Może za rok byłoby nieźle, na razie jest to wino dla zdeterminowanych. Kolejny „eksperyment” potwierdza teorię, że kupowanie wina z dyskontu to loteria.