O znaczeniu tradycji, kruchości jednych szczepów i sile innych oraz o wpływie świata duchowego na materialny opowiada nam Dr György Lőrincz, założyciel i główny enolog winnicy St. Andrea w Egerze.
Gdy odwiedzamy winnicę położoną w Egerszalok, nieopodal miasta Eger, jest słonecznie i gorąco. Pracy jest dużo, jako że dziś ma miejsce mieszanie wina, z którego powstanie podstawowy bikaver, Aldás. Mimo to, dr György Lőrincz znajduje czas, by pokazać nam St. Andreę. Cierpliwie oprowadza nas po piwnicach i odpowiada na każde pytanie. Mówi powoli, jakby miał dla nas cały czas świata, mimo że co chwilę jest przez kogoś zaczepiany i musi rozwiązywać bieżące problemy. Jest niezwykle skromny, ale gdy nalewa prosto z beczki wino ze swojego najlepszego terroir, Nagy–Eged hegy, które niedługo stanie się flagowym bikaverem, niemal pęka z dumy. Śmieje się obserwując naszą reakcję, pomieszanie niedowierzania i zachwytu. I z rozbrajającą szczerością oznajmia, że to doskonałe w każdym calu wino będzie jeszcze lepsze, kiedy doda do niego nieco pinot noir.
A potem, jakby wrażeń było mało, zabiera nas na wzgórze Nagy-Eged-hegy, najwyżej położoną parcelę na Węgrzech, skąd rozpościera się fantastyczny widok na cały region. Wyjątkowe, wapienne terroir, z którym wiązane są duże nadzieje. Dr Lőrincz niejednokrotnie wspominiał, że jest szczęśliwy mogąc tu tworzyć swoje wina. Wystarczy się rozejrzeć, by zrozumieć co ma na myśli.
widok ze wzgórza Nagy – Eged
Ma Pan opinię mistrza tworzenia kupaży.
To naprawdę prosta praca i lubię ją wykonywać. Zdaję sobie sprawę, że posiadam pewną wiedzę… choć może to nie wiedza, a raczej coś w rodzaju daru od Boga. Wielu miłośników wina twierdzi, że to sztuka, ale to nie prawda. To praca wymagająca wyczucia, która zawiera w sobie silny aspekt duchowy.
Gwiazda Egeru, Egri Csillag, to niedawno utworzona marka białych win. Skąd wziął się pomysł na tę markę?
W ciągu ostatnich lat, dwudziestu, a może więcej, nie obchodzono się najlepiej z białymi winogronami z Egeru. Wiele z nich sprzedawano do innego regionu. Zrozumieliśmy, że posiadamy dobrą markę win czerwonych, lecz nie białych. Postanowiliśmy sięgnąć do naszej tradycji. Dawniej producenci z Egeru tworzyli kupażowane wina białe, a nie tylko czerwone. Dlatego też ustanowiliśmy nowe reguły, które, moim zdaniem, są proste i dobre, po to by stworzyć i wypracować lepszy styl. Poza tym, jeśli stworzymy wino z winogron z Egeru, będziemy mogli osiągnąć lepszy wynik ekonomiczny. To wyjątkowa szansa dla tego regionu, jako że jednocześnie możemy odnaleźć i wypracować styl wina oraz wywalczyć dobrą pozycję na rynku.
Bikaver może być z jednej strony winem pełnym, mocarnym, tanicznym i o wysokim poziomie alkoholu, może też być stonowany i elegancki. Którą drogą należy podążać?
Po pierwsze, musimy zrozumieć nasze środowisko, mam tu na myśli klimat, glebę, a także tradycję. Jako że jesteśmy chłodniejszym regionem niż, na przykład, Włochy, nie jesteśmy w stanie produkować wina w stylu śródziemnomorskim, który jest obecnie modny i poszukiwany przez konsumentów. Są jednak pewne regiony o podobnym klimacie, które produkują wyśmienite wina, jak choćby Burgundia. Wierzę w Eger, bo Eger może tworzyć wina bardzo złożone, nadające się do starzenia, ale jednocześnie bardzo pijalne.

Jaki ma Pan pogląd na stosowanie międzynarodowych odmian na Węgrzech?
Węgry posiadają wiele dobrych regionów winiarskich z niepowtarzalnym klimatem, ziemią i tradycją. Na Południu można znaleźć jedne z najlepszych cabernetów franc na świecie. Lecz jeśli byłbym winiarzem z tamtych regionów, skupiłbym się na kekfrankoszu. Może nie jestem najbardziej nowoczesnym gościem, ale ideą, która mi przyświeca jest by produkować wina, które są raczej wyjątkowe, niż tylko dobre. Na Węgrzech możemy tworzyć wina o naprawdę wysokiej jakości, ale w przypadku międzynarodowych szczepów możemy być co najwyżej na drugim miejscu. Ważne jest też to, że gdy pokazujemy wina na zagranicznych rynkach, konsumenci są bardziej ciekawi naszego smaku, a nie międzynarodowego. Z tego też powodu jestem szczęśliwy, mogąc tu pracować.
W zeszłym roku miałem okazję spróbować Kadarki. Być może nie było to najlepsze Pana wino, ale z pewnością było niepowtarzalne. Bardzo lekkie, niemal różowe, ale także niezwykle owocowe i pieprzne. Lubi Pan pracować z kadarką? Czy to trudny szczep?
Kadarka jest najtrudniejszym szczepem świata. Zasadziłem osiem różnych odmian kadarki w trzech siedliskach, a więc wykonaliśmy z nią mnóstwo pracy od 2005 roku i, dla przykładu, rocznik 2007 był zadziwiający. Naprawdę wielkie wino, bogate, ale też przystępne i pijalne. Tak więc z jednej strony mam dobre doświadczenia z kadarką, ale z drugiej, niezwykle trudno się z nią pracuje. Wymaga późnego zbioru, jest podatna na choroby, duże owoce nie dojrzewają równomiernie. Z tego też powodu zdecydowałem się skupić na kekfrankoszu, który jest bardzo stabilną odmianą.
W zeszłym roku poznałem pewnych winiarzy z Bułgarii i zapytałem ich czy mają jakąś specjalną odmianę kadarki na czerwone wina, ale odpowiedzieli jedynie, że produkują z niej niezłe wino musujące. To nie była dla mnie dobra informacja, jako że miałem mnóstwo nasadzeń kadarki z przeznaczeniem na czerwone wina. Tamas Gromon z winnicy Tibor Gal kiedyś powiedział do mnie: „Gyuri, kadarka nie jest czerwonym szczepem. Kadarka to kadarka.”
Czy stosuje Pan techniki biodynamiczne?
Na razie nie. Technologia biodynamiczna jest bardzo dziwna. W ostatnich latach byłem studentem Kolegium Teologicznego Św. Atanazego w Nyíregyházie, gdzie uczestniczyłem w zajęciach dotyczących fundamentalizmów religijnych. Wykładowca zwracał naszą uwagę na trzy niebezpieczeństwa: teorie religijne Junga, na Petera Poppera i jego partnerów oraz na Rudolfa Steinera, ojca teorii metody biodynamicznej. Z tego powodu zaprzestałem stosowania metod biodynamicznych, choć wciąż podążamy drogą organiczną. Wydaje mi się, że winiarze, którzy używają biodynamiki chcą otrzymać pomoc ze świata duchowego, a jest to bardzo niebezpieczne, jako że nie wiemy czy jest to świat pozytywny czy negatywny.
Zatem uprawy organiczne…
Zasadniczo tak, ale wciąż zdobywamy doświadczenie. Dla przykładu, roczniki 2011 i 2012 były bardzo udane, bez żadnych problemów, ale 2013 był trudny i ostatnie dwa opryski przeprowadziliśmy w sposób typowy – gdybyśmy tego nie zrobili, nie mielibyśmy co zbierać.
.
z dr Lőrinczem rozmawiał Rafał Szyłak. Pomoc techniczna Ewa Kawińska.