Archiwum

Monthly Archives: Czerwiec 2013

Dawno nie było u nas żadnego bezpośredniego starcia. Głównie dlatego, że opanowaliśmy prostą winiarską matematykę i wiemy, że dwa wina po 13 złotych to nie to samo, co jedno za 26. No chyba, że potrzebujemy się szybko nawalić. Bezpośrednie porównania mają jednak niezaprzeczalny walor edukacyjny, toteż prezentujemy dziś pojedynek tanich sauvignon blanc z popularnych marketów. Niech poleje się… wino!battle of sauv blancs

Oba wina to przemysłowe produkty lane z fermentatora prosto do komory tankowca i butelkowane czort wie gdzie, więc nie ma co pytać o producenta, ani tym bardziej o winnicę z której pochodzą, bo chyba lepiej nie wiedzieć. Cimarosa 2012 Sauvignon Blanc przyjechała z RPA i kosztuje w Lidlu 12 pln, a Simply Sauvignon Blanc, rocznik nieznany, przypłynęło z Chile i stoi na pólkach w Tesco za 13,5 pln.

Oba wina zakręcane nakrętką (to plus), oba w kolorze podobne, bladożółte, przejrzyste, średnio gęste. Cimarosa w pierwszej chwili pachnie kocimi sikami, czyli pdręcznikowo, potem pojawiają się aromaty owoców tropikalnych, zdecydowanie czujemy mango. Zapach Simply meandruje gdzieś między szmatą do podłogi a mokrą sierścią. W ustach wino z Lidla jest proste, o wyraźnej, ale znośnej kwasowości, w smaku wyczuwamy niuanse owoców, a na finiszu mamy sporo goryczy. Tescowe sauvignon blanc ma sporo ostrej, nieprzyjemnej kwasowości, mało ciała i jakiś ślad cytrusowej owocowości, ale ogólne wrażenie jest bardzo niekorzystne.

W tym pojedynku laur zwycięzcy przyznajemy winu Cimarosa 2012 Sauvignon Blanc. Simply Sauvignon Blanc okazało się być praktycznie niepijalne, choć znamy już dobrze rozbieżności jakościowe w kategorii tanich marketowych produktów i przyjmujemy do wiadomości, że mogła to być gorsza butelka. Nie zmienia to faktu, że była zła i o tym piszemy. Cimarosa z kolei jest winem dość słabym, ale dającym się wypić bez przykrości. Ma nienajgorszy, tropikalny zapach, w miarę okiełznaną kwasowość i powinno dać radę jako wino kulinarne doby kryzysu. Jest to więc wygrana na zasadzie „w krainie ślepców jednooki królem” i w związku z tym Instytut powstrzyma sie od polecania lub odradzania zwycięzcy.

meinklang b rot 2011Meinklang to rodzinne przedsięwzięcie z Burgenlandu, czyli położonego najbardziej na wschodzie Austrii regionu, graniczącego między innymi z Węgrami. Stąd też nierzadko winarze operują po obu stronach granicy. Przykładem takiej działalności jest znany nam już Weninger, przykładem będzie Meinklang. Obaj producenci są także przedstawicielami ruchu biodynamicznego.

Należąca do związku Demeter winnica szczyci się prowadzeniem upraw według filozofii Rudolfa Steinera, antropozofa i biodynamika. Nie używa się tu pestycydów ani nawozów sztucznych, zamiast tego sadzi się specjalnie dobrane trawy i zioła, zakłada kolonie owadów i zakopuje w ziemi krowie rogi. Za nawożenie odpowiada pokaźne stado bydła (stąd też krowy na etykietach), a wino fermentuje dzięki pracy wyłącznie dzikich drożdży. Wszystko między innymi po to, by ograniczyć przenikanie potencjalnie szkodliwych substancji do cyklu życiowego rośliny, a co za tym idzie – do wina. Warto zajrzeć na stronę producenta, gdzie szczegółowo opisano filozofię tworzenia tych win.

Burgenlandrot 2011 (Exovino, 38 pln) to kupaż typowych środkowoeuropejskich czerwonych szczepów – blaufrankisch, st. laurent i zweigelta, i zarazem podstawowa etykieta producenta. Kolor czerwony, lekko przejrzysty, ale nie aż tak jak się spodziewaliśmy. Zapach owocowy, wiśniowy, wyczuwalna nuta lakieru do paznokci. W ustach lekkie czerwone owoce, wyraźna kwasowość i garść pieprzu na finiszu. Ciała nie za dużo.

Podstawową etykietę od Meinklang przyjmujemy za wzorzec środkowoeuropejskiego wina czerwonego, od którego oczekujemy lekkości, owocu i pieprzu, a niekoniecznie mięsistości i koncentracji. Wino nieodparcie kojarzy nam się z bikaverami, które piliśmy na Węgrzech. I teraz konia z rzędem temu, kto znajdzie w Polsce dobrego bikavera za 38 pln. Instytut poleca.

monsenhor

Zaczęły się upały i czerwone, alkoholowe monstra nie smakują już tak, jak dawniej. Co tu pić? Vinho Verde!

Wpadł nam w łapska Monsenhor (6 win, 29 pln) od Quinta da Lixa. Mnóstwo cytrusowej przyjemności i orzeźwienia, do tego sporo cukru resztkowego i drobne bąbelki. Przy 9,5% alkoholu można pić na szklanki. Bardzo kobiece wino.

W kwestii łączenia z jedzeniem, dobrym partnerem będą dania słone i kwasowe, głównie ryby i sałatki. Kurczak to dla tego wina za dużo do udźwignięcia.

Nie ma co się rozpisywać, trzeba pić. My wciągamy cały karton. Może starczy na tydzień…

felix rocha89 butelek po 89 punktów każda zalega na półkach. Tanie chianti nie zdążyło się jeszcze dobrze zestarzeć i zakurzyć, a od czwartku pokrywać patyną będą się bordosy. Kiedy pierwszy raz wszedłem do osiedlowej Biedronki rok temu był tam jeden regał z winem i wydawało mi się, że to dużo. Dziś wino wydaje się zajmować jedną czwartą powierzchni sklepu. Polacy naprawdę zaczeli pić wino?

Tanie wina importowane z Włoch tylko wyjątkowo są dobre, z Francji rzadko, z Hiszpanii czasami, a z Portugalii nawet często. Ta uproszczona reguła to pochodna cen i sytuacji gospodarczej w tych krajach. Włoskie wino za 5 euro? Tak, ale tylko na miejscu. To jest też pewnie jedną z przyczyn klęski jakościowej włoskiej promocji w Biedronce. Nowa, francuska, ze wstępnych ocen wydaje się być tylko trochę lepsza. Instytut pozostaje na razie przy sprawdzonej Portugalii.

Felix Rocha 2011 Colheita Seleccionada (Biedronka, 20 pln) to kupaż tempranillo, touriga nacional i alicante bouschet i najwyżej pozycjonowane wino producenta odpowiedzialnego między innymi za kiepską Tovę. Najwyżej pozycjonowana flaszka za 20 złotych, hmm… Kolor ciemny i głęboki. Skoncentrowany jak Garri Kasparow w meczu z Karpowem. W nosie ciemne czerwone owoce, umiarkowanie intensywne oraz nuta wanilii i karmelu (wino spędziło  6 miesięcy w beczce). Usta w pierwszej chwili słodkawe, potem pojawia się kompotowy, lekko rozgotowany owoc. Finisz długi,  pikantny, mocarny i rozgrzewający.

Całkiem przyzwoita marketowa butelka. Wino powinno odpowiadać polskiemu podniebieniu ze względu na odrobinę słodyczy oraz tak lubiane nuty beczkowe.