Kto wie jaki szczep wykorzystywany do produkcji wina zajmuje największą powierzchnię upraw?*
Nie, nie jest to merlot, ani też chardonnay. Verdejo też nie. Ale airen, który jest odpowiedzią na powyższe pytanie daje tak słabe wina, że hiszpańskie winiarstwo nie tak znowu dawno temu, bo w latach 70., zwróciło się ku bardziej żywiołowemu i świeżemu verdejo. Dlaczego dopiero teraz verdejo przeżywa renesans, choć do Hiszapnii dotarło już w XI wieku? Odpowiedzią jest postęp technologiczny. Airen i viura/macabeo to szczepy, które dużo lepiej znoszą gorące i suche warunki Wyżyny Kastylijskiej, są mniej podatne na utlenienie i łatwiejsze w winifikacji. Winiarz sprzed stu lat miał do wyboru produkować wino, które może się łatwo popsuć, robić wino utlenione w stylu sherry, robić pijalne, ale pewne wino z airen lub viury, albo w ogóle odpuścić sobie białe i nasadzić tempranillo. Dziś taki winiarz sadzi verdejo, zbiera je nocą, gdy temperatura nie przekracza 15 stopni Celsjusza i fermentuje na zimno. Nagrodą za trud są aromatyczne, świeże i orzeźwiające białe wina.
Tyle tytułem teoretycznego wstępu, teraz czas na ćwiczenia praktyczne. Instytut wziął do analizy trzy butelki łatwo dostępne na polskim rynku, ze średniej i dolnej półki. Dwie z nich pochodzą z Ruedy, regionu w którym verdejo jest podstawowym szczepem, trzecia z Valdepenas.
Vegaval Plata Verdejo 2010 (Alma, 18 pln) od znanego nam już Miguela Calatayud z regionu Valdepenas to wino wypite odrobinę za późno. W nosie jest fantastyczne, bardzo intensywnie gruszkowe, z odrobiną moreli i brzoskwiń, rozbudowane i wciągające. Niestety, smak prawdopodobnie to już historia, jest raczej słabo kwasowy, nieco wypłaszczony, choć wciąż jeszcze owocowy. Kupione za 18 pln jest warte polecenia, z zastrzeżeniem, że to już ostatni dzwonek dla tego wina. Jeśli komuś trafi się nieco żywsza butelka, to będzie to wino o świetnej relacji ceny do jakości.
Perla maris 2011 (V.Vinifera, 38 pln), dystrybuowane przez Nuevos Vinos, który sprzedaje sporą część swoich win V.Viniferze (warto zajrzeć na stronę i porównać ceny). Nos kwachowaty, cuchnący przejściem podziemnym na dworcu, skarpetami i moczem. W ustach (tak, wzięliśmy to do ust) bardzo cierpko – kwasowe, cytrusowe z nutą jabłkową. Po przewietrzeniu nieprzyjemne aromaty zanikają, zapach wypłaszcza się, jest cytrusowo – jabłkowy, podobnie w smaku, cierpka kwasowość robi się mniej nachalna, wino staje się pijalne. Pierwsze wrażenie jednak pozostaje. To trochę jak z kobietą, która nie goli nóg – co z tego, że ma ciekawą osobowość, gdy wiemy co czai się w nogawkach spodni? No ok, możemy pogadać na fejsbuku. Z tym winem nie będziemy jednak więcej gadać.
Lirum 2011 (Biedronka, 15pln) od Bodegas Navarro Lopez to wino „niekonieczne”**. Tania cytrusowość i niezbyt ciekawy aromat składają się na wino, które da się wypić, tylko po co? Więcej nie napiszemy. Bo po co?
.
Z trzech przeanalizowanych win Instytut kupi ponownie verdejo z etykietką Vegaval Plata, ale już w nowym roczniku. Cóż, nasza degustacja jest raczej kiepską reklamą dla verdejo i Ruedy, ale nie załamujemy się. Jednym z najlpeszych białych win opisanych na blogu w zeszłym roku było właśnie verdejo z Ruedy, dlatego wiemy, że tam robią dobre wina. Pytanie co i jakimi drogami trafia do Polski? Instytut jeszce nie raz powie „sprawdzam!”
.
*Tak naprawdę to nikt tego nie wie. Dane na 2004 wyraźnie wskazują na airen, natomiast w ciągu ostatnich lat rozwój winnic w Azji, gdzie dominują odmiany czerwone każe przypuszczać, że to cabernet sauvignon przejął pałeczkę pierwszeństwa. Na dzień dzisiejszy nie wiemy jednak nic pewnego.
** zapożyczone